CZĘŚĆ  DRUGA 
Mowa Hioba: Skarga i obrona 
Dawne bogactwo 
29
1 Hiob tak dalej prowadził swą mowę i rzekł: 
2 «Kto dawne szczęście mi wróci, 
czas, kiedy Bóg mnie osłaniał, 
gdy świecił mi lampą nad głową? 
3 Z Jego światłem kroczyłem w ciemności, 
4 gdym lata jesienne przeżywał, 
gdy Bóg osłaniał mój namiot
1. 
5 Gdy jeszcze Wszechmocny był ze mną, 
[gdy] moi chłopcy mnie otaczali, 
6 nogi w mleku kąpałem, 
oliwa płynęła
2 ze skały. 
Powaga i uznanie 
7 Gdy z bramy miasta wyszedłem, 
zająłem miejsce na placu, 
8 widząc mnie usuwali się młodzi, 
starcy z miejsc powstawali, 
9 książęta kończyli swą mowę 
i ręce kładli na ustach. 
10 Szlachetny głos się uciszał, 
do podniebienia język przywierał; 
11 ucho chwaliło mnie, słysząc, 
a oko godziło się, patrząc. 
Miłosierdzie 
12 Bo ratowałem biednego przed możnym, 
sierotę, co nie miał pomocy. 
13 Nędzarze składali mi dzięki 
i serce wdowy radowałem. 
14 Zdobiła mnie dotąd uczciwość, 
prawość mi płaszczem, zawojem. 
15 Niewidomemu byłem oczami, 
chromemu służyłem za nogi. 
Sprawiedliwość 
16 Dla biednych stałem się ojcem, 
pomagałem w sporze i nieznajomemu, 
17 rozbijałem szczękę łotrowi 
i wydzierałem mu łupy z zębów. 
Spodziewana nagroda 
18 Myślałem: "Skończę w rodzinie, 
będę miał dni niby piasku
3; 
19 zapuszczę korzenie nad wodą, 
konary me rosa w noc zwilży; 
Dawny szacunek u ludzi 
20 cześć moja bez przerwy świeża, 
jak łuk, co stale jest giętki. 
21 Cierpliwie mnie przecież słuchają, 
w milczeniu przyjmują mą radę; 
22 po mnie już nikt nie przemawia, 
tak moja mowa w nich wsiąka; 
23 wyczekują mnie jak deszczu, 
otwarli usta jak na wody wiosenne. 
24 Uśmiecham się do nich - nie wierzą, 
nie dają zniknąć pogodzie mej twarzy. 
25 Drogę wyznaczam, przewodzę, 
przebywam jak król wśród żołnierzy, 
jak ktoś, kto smutnych pociesza".